Wigilia
Karp smażony i śledziki, z łazankami borowiki, pachną w zupie znakomicie, pożegnały leśne życie.
I makiełki napuszone, w nich bakalie rozmiękczone. A pierogi, jak księżyce, wyglądają należycie.
Każdy zapach o prym walczy, lecz choinka, ochłonąwszy już gałązki swe rozkłada, do igiełek coś tam gada.
Zapachniało wnet choinką, taką lasu odrobinką. Obsypując ozdób deszczem, stroić ją zaczęto wreszcie, lampki, bombki i lameta, tak wiruje jak kometa.
Wreszcie Gwiazdka zawitała, sygnał do wieczerzy dała. Czas podzielić się opłatkiem, z rodzicami, babcią, dziadkiem, skosztować potraw dwanaście, i zaśpiewać kolęd z naście!
W końcu czekać niecierpliwie, i na drzwi spoglądać tkliwie, czy Mikołaj będzie szczodry, i uwzględni wasze modły?
Wreszcie przybył z prezentami, Każde dziecko z nadziejami, że dostanie coś miłego, wie Mikołaj, kto chce czego!