Matka
w przelocie wspomnień wraca czas
czy w blaskach czy w cieniach wciąż żywy
a w nich ona
w wirującej na wietrze błękitnej sukni
z matczynym uśmiechem pochylona nade mną
pachnie lasem
była obrazem nie zapisanym
zapracowana
nieobecna
zbyt krótko trwały chwile
kiedy z księżycem wchodziła do mnie
za mało było rozmów ważnych
ścieżek najprostszych
był dom chleb i książki
i miłość w każdym geście
w każdym słowie
w bezsenności
taka codzienna
lecz dająca mi siłę
po latach czasu przybyło lecz już inny ma sens