Wystarczy spojrzenie
Spojrzałem w pełne blasku oczy,
czy im ulegnę – nie wiedziałem.
O tym jak los nasz się potoczy,
gdy na sam widok dygotałem.
Kiedy czułem ciepło oddechu
i dłonią lekko cię dotknąłem,
przeczuwałem, że to dar losu
i tak mocno cię zapragnąłem.
I nagle życie się zmieniło,
uczucie było tak prawdziwe,
co stać się miało, już się stało,
zaczniemy wieść życie szczęśliwe.
Poznałem już drogi początek.
I to, co później ma nastąpić,
gdy cichy znajdziemy zakątek,
będzie to raj, nie chcę w to wątpić.
Jesienne motyle
Kiedy idę alejami miękkimi,
od liści, które wokół się ścielą,
z odcieniami barw rudozłotymi,
jak jesienny, powłóczysty welon.
Widzę witraż utkany z bursztynów,
co grą świateł zdobi nawę kościoła,
tak przyroda zachwyca przechodniów,
gdy na pokaz jesienny ich woła.
Układając kobierzec pod nogi,
zdobny w liście – jesienne motyle,
chcąc zachwycić, zaprasza w swe progi,
dumna, że ma kolorów tyle.
Tak widzę, czuję i opisuję,
niezwykły obraz jesieni,
na królową pejzażu ją mianuję,
jest ślepcem, kto czaru jej nie ceni.
To jeden z moich wierszy prezentowany dzisiaj na scenie Teatru Piccolo " Pożegnanie jesieni "
Wieloznaczność
Słowo – smak
Tak wieloznaczne
Dotyka zmysłów
Istoty
Gustu
Postawy w życiu
Powiesz:
- Ma smak
Widzisz obraz
Pełen światła
Szlachetności
Chciałbyś stanąć
Obok
I uwierzyć
Że istnieje
Rozważania
Coraz mniej rozumiem,
coraz więcej obaw,
czy to ja nie umiem,
zmienić swoich postaw?
Jak ci co wciąż brużdżą,
stawiając żądania,
dobrem się nie trudzą,
oni są od brania.
Ukąszą jak pszczoła,
co miodu nie daje,
zrozumieć nie zdołasz,
jak im się udaje?
Tak wielu okłamać,
choć po twarzach widać,
że tym chcą się kłaniać,
kto może się przydać.
Nie urządzaj mi świata
Nie urządzaj mi świata
kiedy wszystko za tobą
twojej pychy parada
jest już znaną chorobą
Starość z trudem dziś znosisz
bystre myśli zapchane
a złe cechy w świat wnosisz
one dziś ujawniane
Młodym planów zazdrościsz
bo sam ich nie posiadasz
pordzewiały twe moce
tylko ślepcom się nadasz
Wkrótce młodość poczuję
sprawy wezmę w swe ręce
wszystko co złe spakuję
nie przywrócisz zła więcej
Pusty wers
Czuję, jakbyś była od zawsze,
a może od kiedy pamiętam.
Ciepła, silna, skupiona.
Każdemu w potrzebie potrafisz ciepłe słowo powiedzieć,
nie przekreślając nikogo.
Wzruszają cię odruchy serca, dające komuś nadzieję.
W zawiłościach ekonomii jest twój drugi świat.
Kiedy pojawił się on, byłaś gotowa.
Nić tęsknoty zszyła cię z nim na zawsze.
Promieniałaś szczęściem.
Nie było już nic, z pragnień niespełnionych.
Dawałaś i otrzymałaś wiele.
W tym obłąkanym świecie, to zjawisko rzadkie i bezcenne.
Teraz, gdy zgubiłaś swój kompas, szukasz celu.
Zadajesz pytania, które biegną do niego,
I zostawiasz pusty wers, na odpowiedź.
Obraz z Aniołem
Widzisz anioła w bieli,
ma pięknie wzniesione skrzydła,
z ciepłym wyrazem twarzy
i książką co z rąk wypadła.
Czy w niej losu zrządzenia,
w których anioł ostrzega,
ratując często życie,
bo z wsparciem swym nie zwleka.
Chodzą ci przed oczami,
tajemne te przypadki,
gdy jakaś moc pomaga,
by chronić cię od wpadki.
Pytania powracają,
czy ktoś nade mną czuwa?
O siebie dbać nie umiesz
i anioł ruch podsuwa.
Czy sobie zasłużyłem,
bo z troską dbam o innych?
Uśmiechem swym zdobywam,
pogodnych i tych zimnych.
A zatem nie modlitwa,
sprawia z góry czuwanie,
bo anioł cię wybiera,
za ludzkie zachowanie.
Zastanów się
Jeżeli prawdą skrzywdzisz,
masz usprawiedliwienie?
Może ona jedynie,
oczyszcza twe sumienie.
Ty się nie zastanawiasz,
w co wierzy druga strona.
Czy prawda ją zasmuci?
Załamie i pokona.
Tam w górze ci wybaczą,
gdy prawdę zataiłeś,
bo to co najważniejsze,
nikogo nie skrzywdziłeś.
Nie chodzi tu o kłamstwo,
co bywa ci na rękę,
mając z niego korzyści,
nie dbasz, o cudzą mękę.
W kadrze
Napisz coś o mnie prosiła.
Samotność zżera – kusiła.
Bohatera poznać musisz,
naturę, którą się wzruszysz.
Widzisz smutek, rozdrażnienie,
jaki powód ma cierpienie?
Bez tej wiedzy, gdy wiersz złożysz,
dobro ze złem w nim połączysz
oceniając, że jest butna,
a to codzienność okrutna,
smutkiem spływa w jej wspomnieniach,
jak otula ją w ramionach.
Od lat nie ma jego wsparcia,
nie umie wstrzymać szat darcia.
Rozmowy prowadzi chętnie,
bo w tych chwilach gorycz więdnie.
Nie kuś mnie
Słowa zamienię w liście spadające,
myśli rozkołyszę, jak trawy na łące.
Gdy do szczęścia kamień stanie na drodze,
marzenia, jak fale popłyną na wodzie.
A gdy kiedyś zamarzyć zechcę,
nie kuś mnie, zamilcz! – nadziei nie chcę!
Bo zwiedzie mnie znów bezlitośnie,
że jutro, pojutrze będzie przedwiośnie.