Niepoprawna sroczka
Złocisty koralik słońcem muskany,
przez sroczkę w dzióbek został schwytany.
Zbierała wszystko, co błyszczało w trawie,
straciła na to cały ranek prawie.
Chciała już chwalić się przed pisklętami,
one ćwierkały, że jeść chcą od mamy!
Larw dla nich szuka – dwoi się i troi.
Jak mogła zapomnieć o dzieciach swoich?
Nie radzi sobie sroczka z pokusą,
bo świecidełka ogromnie kuszą!
„Sroką złodziejką” – już las ją nazywa,
a mądra sowa zgorszenia nie skrywa:
– Należy zrozumieć to, pani sroko,
że na dobro dzieci warto mieć oko!
Sroka przeprasza, tłumaczy skruszona,
że to błyskotki winne, nie ona.
I obiecuje, że nic jej nie skusi,
lecz sowa widzi – pod nóżką coś dusi!
Sroczkę skusiła błyskotka nowa,
nie dotrzymała danego słowa.