PASJA POMAGA
Co zawdzięczam chorobie?
Na takie pytanie odpowiadała jedna z czytelniczek na forum kobieta50plus.
„To wielkie szczęście być zdrowym. Nie ma innych powodów, reszta jest nieważna. Uczucie wdzięczności i radości wylewa się ze mnie ekspresyjnie i bezustannie”. I dalej opisuje swój od nowa budowany system wartości. Podziwiam, bo sama mimo zaleceń lekarzy, niewiele ćwiczę i nawet mało chodzę, bo wciąż siedzę i piszę. Zawsze uważałam, że nic tak nie pomaga człowiekowi, jak to co sobie, w swojej psychice stworzy. I powtarzam bliskim wokół – głowa jest najważniejsza!
Moje pasje są moim ratunkiem po chorobie. Bo w czasie jej trwania moi najbliżsi byli dla mnie największym wsparciem. Być może wtedy dopiero dostrzegamy coś, czego nie widzieliśmy wcześniej. Kiedy rozmawiam z ludźmi na emeryturze i którzy skarżą się na pustkę w swoim życiu, gorąco namawiam ich na wyjście z domu, zapisanie się do którejś z licznych organizacji – a jest z czego wybierać. Uważam, że każdy z nas posiada talenty, często nie odkryte, które mogą dać nam wiele satysfakcji i poczucie własnej wartości.
Mam na tym polu wiele sukcesów. Jedna z moich bliskich znajomych, po kilku rozmowach, popartych własnym przykładem, zaczęła uczyć się gry na pianinie. Piszę o tym sukcesie, bo ten wydał mi się najbardziej nieoczekiwanym. Po chorobie moja życiowa postawa też uległa istotnym modyfikacjom. Wcześniej byłam kobietą sukcesu. Nikomu nie mówiłam o kłopotach, porażkach, smutku i tym co mnie boli. Byłam zdrowa, zadbana, uśmiechnięta, cała szczęśliwa. O swojej poważnej chorobie postanowiłam mówić, aby ostrzec innych. Nigdy nie interesowałam się medycyną. Nie czytałam o symptomach i co mogą oznaczać. Kiedy szłam do lekarza nie miałam gotowej diagnozy, mówiłam o zaobserwowanych, niepokojących zmianach. Nie umiałam nawet ich nazwać, aż kiedyś jeden z lekarzy nie wytrzymał i śmiejąc się powiedział-„ Jeszcze nikt do tej pory , tak poetycko nie opisał mi swoich objawów”. Podczas choroby powstało sporo moich wierszy – są bardzo smutne. Prawdę mówiąc zawsze miałam kłopot w napisaniu czegoś wesołego. Teraz pod wpływem mojej córki, która wręcz odwrotnie, pisze tak, że w słuchaczach wywołuje salwy śmiechu , ja też postanowiłam ćwiczyć tę umiejętność. A w przyszłości podobnie, jak moja cytowana internautka – „rozpasanie nowotworowe będę trzymać na krótkiej smyczy”.