• wywiad udzielony dla Echa Miasta
  • wywiad udzielony dla Radia Łódź
  • Strona z książki \
  • Artykuł w \
  • Artykuł w \
  • Artykuł
  • Artykuł

Zdjęcie z galerii

10

Księga Gości


michalfub
Fajna strona, nawet cieka...

Anitacask
Ostanio dużo czytam blogó...

Sonia
" WIOSNA W...

Barbara
Uleńko, musiało upłynąć ...

Jadwiga
i love your blog, very ve...

Odwiedzający

Aktualnie online: 1
Dzisiaj: 4
W sumie: 201523

Tagi

Spotkania

Wizyta w szkole jest zawsze miłym przeżyciem, kiedy dzieci tak fantastycznie przejęte rolą, pokazują swoje talenty w rysunku, fotografii, śpiewie, recytacji a nawet talenty aktorskie i pisarskie. Uf, chyba wszystko już wymieniłam. Ale właśnie tak to wygląda. Spotykam się z dziećmi, które zainspirowane książką Łódzkie czary-mary tworzą swoje obrazy miasta z jego zabytkami i ludźmi. Zwiedzają ciekawe zakątki i razem z ich historią, zachowują je w pamięci.

Takim celom służy moja pasja pisania i kontakty bezpośrednie. To one pozwalają mi przeżyć takie chwile, jak ostatnio, kiedy podchodzi do mnie na spotkaniu w szkole, 10-letnie dziecko i pyta, jak zostać pisarką? Po krótkiej, ale jakże przyjemnej rozmowie, dziewczynka, chwilę później przynosi mi napisany właśnie wierszyk. Ale to nie koniec na tym, bo następnego dnia, dzwoni do mnie wieczorem i czyta kolejne dzieło! Jak można nie cieszyć się takimi efektami tych wizyt?

Cały ten dzień był chyba wyjątkowy. Gdy wracałam autobusem ze spotkania, wsiadła do niego kobieta z dwojgiem małych dzieci. Chłopczyk, jak się później okazało trzy i pół-letni, wrzeszczał na matkę, tarzając się po brudnej podłodze. Nie dawała sobie z nim rady, ani krzykiem, ani groźbą. Przerażona byłam przede wszystkim tym, że dziecko w histerii, rzucało się tuż obok wejścia, na schodach. Wyobraźnia nie dawała mi spokoju. Próbując ściągnąć wzrok brzdąca, trzymałam wolne koło siebie miejsce. Gdy w pewnej sekundzie uchwyciłam jego wzrok, wskazałam je ręką, zachęcając do skorzystania. Zrozumiał. Jego oczy, spod naciągniętej mocno czapki, wyglądały wojowniczo, ale się uśmiechały. Gdy pochylona do jego ucha, zaczęłam recytować wierszyki i opowiadać bajki, słuchał ich w bezruchu a po skończeniu, pukał mnie w łokieć, prosząc o kolejne. Coś do mnie nawet mówił, ale tylko intuicyjne domyślałam się, co. W końcu wyciągnął z kieszeni misia i po kolei opisaliśmy jego wygląd. Tak dobrnęliśmy do końca podróży. Gdy wysiadał machał długo rączką na pożegnanie i uśmiechał się przyjaźnie.

Trudno mi powiedzieć, które spotkanie było dla mnie piękniejsze. To są impulsy, skłaniające mnie do pisania, ale też do grzania się w cieple dziecięcych radości.

Książki