Co by było, gdyby…
Nocodzień
W życiu nastał nocodzień.
Nie ma nocy, przepadł sen.
Sądząc, że to zwidy jakieś,
na wypadek zmawiam pacierz.
Co było kiedyś marzeniem,
wieczna światłość z krótkim śnieniem,
bo zajęcia nieskończone,
bo z emocji cała płonę,
Byłam skłonna magii użyć,
żeby tylko dzień wydłużyć.
Nagle czasu skądś przybyło
i z początku było miło.
Ale później przyszła nuda,
czytać dłużej się nie uda,
bo się oczy buntowały,
myśli w głowie wirowały.
Gasł entuzjazm dawnych chęci
i rosły luki w pamięci.
Kiedy człowiek jest już stary,
noc przynosi cenne dary.
Sceny tkane z codzienności,
spektakle wieloznaczności.
Śniąc je budzisz się niechętnie,
aż tu nagle ktoś tak skrzętnie,
ściął z życia spoczynek cały!
Nastał dzień, po wieki trwały!