Nie słyszę co szepczesz
Wyrok już zapadł, przyjmuję z pokorą
Nie czuję winy, kary nie pojmuję
A póki gniew we mnie nie obudzony
To w białym obłoku ciszę maluję
Słowa zmieniają się w liście szepczące
Co snują opowieść na życia drodze
Miłość poskramiam, aby nie cierpiała
A złudnym marzeniom poskracam wodze
Może jeszcze kiedyś zamarzyć zechcę
Powróci nadzieja, co nie wygasła
Bo uwierzyła w siłę swojej mocy
I do działania mnie z kolan podniosła