Z pamiętnika
Jestem z Łodzi – ze Starego Polesia
Na rogu stała moja kamienica
Mieszkańcy tam byli rozpoznawalni
Życie płynęło jak w jednej tkalni
Dzieciaki bawiły się przy trzepaku
Wokoło nie było drzew ani krzaków
Chociaż Łódź słynie z połaci zieleni
Nie wszędzie można się było dotlenić
Miejscem wyjątkowym był Stary Cmentarz
Pełno w nim drzew i kaplica i ołtarz
Dla dzieci nie było to miejsce smutku
Grzecznie bawiliśmy się po cichutku
Był też opuszczony plac wojskowy
Świetny do zabawy i do rozmowy
Był Zielony Rynek - kolorów pełen
Ale w jego nazwie wygrała zieleń
Tam w szarych workach ruszały się raki
Nie chciałam z nich potraw – nie moje smaki
Takie jak te z cukierni na rogu
Zapachem kusiły już od progu
Bezom i ptysiom nie mogłam się oprzeć
Starczyło dwa złote by do nich dotrzeć
Do centrum Łodzi miałam bardzo blisko
A w nim zachwycało mnie prawie wszystko
Pamiętam spacery – te po Piotrkowskiej
I najsmaczniejsze lody u Gronowskiej
Co rusz na wozie jeździł „Smot” tak zwany
Za stare ciuchy garnek darowany
Tak wielu rzeczy ludziom brakowało
Lecz nie tupali krzycząc, wciąż nam mało
A dzisiaj nawet sukcesy nie cieszą
Ludzie bez uśmiechu – co rusz złorzeczą