Dzieciństwo spędziłam w maleńkim mieszkaniu w starej kamienicy, bez wygód. Skończyłam studia ekonomiczne, ale moje niespełnione marzenie, to psychologia. Od zawsze interesują mnie ludzkie zachowania. Chcę zrozumieć, dlaczego ludzie są tacy zawistni, tacy zachłanni? Bez skrupułów krzywdzą innych! Ale zastanawiam się, czy tym nie krzywdzą także siebie?
Miejsca, w których pracowałam, nie kojarzyły się z wrażliwością, a jedynie z chłodną kalkulacją. Ale o dziwo, udawało mi się wprowadzać tam innowacje, po to by edukować klientów i wzbudzać ich zaufanie.
Niejednokrotnie zastanawiałam się, dlaczego w tym trudnym czasie, pozwalano mi na swobodę działania? Czy dlatego, że nigdy nie czerpałam z tego materialnych korzyści, a jedynie radość tworzenia czegoś nowego? Nie protestowałam, kiedy przypisywano sobie, moje innowacje i związane z tym zasługi. Dzisiaj także jako emerytka, wszystko co robię, jest pracą społeczną, skierowaną do dzieci, do seniorów a także służą promocji mojego miasta.
Zastanawiam się, czy jest to dziełem przypadku, że kiedy jednym pomagam, to nagle ktoś, przypadkowo poznany, poleca moje wiersze, nawet poza granice kraju. To coś, o co nigdy nie śmiałabym prosić? To mnie uskrzydla, czuję się nie tylko potrzebna, ale i doceniona. I jestem przekonana, że dobro wyświadczane innym, powraca do nas.
Z uwagi na mój pogodny uśmiech i brak utyskiwania, wiele osób zazdrości mi uznając drogę, którą podążam, jako tą usłaną różami. A kiedy staram się namówić malkontentów do obdarowania innych, swoim talentem, to co słyszę? Ja mam go dla siebie – dam, kiedy mi zapłacą! Dla takich ludzi nie mam ani odrobiny współczucia. Nie przekonam ich, że ludzie nie powinni izolować się od otoczenia. Samotność zabija. Kontakt z drugim człowiekiem jest bezcenny. Wzajemnie, możemy sobie tak wiele dać.
Na spotkaniach z dziećmi, często mówię o empatii, o kulturze słowa. Namawiam też, aby pisały pamiętnik. Tłumaczę, że wyrzucenie na papier, tego co nas stresuje, bardzo pomaga. Reakcje dzieci po tych spotkaniach, są niesamowite, uwielbiam je. Są autentyczne i tak spontaniczne!
Nie umiem też powstrzymać się od reakcji, kiedy jestem świadkiem awantury w miejscach publicznych i kiedy obraża się osobę interweniującą. Co wówczas robię? Podchodzę do awanturnika i spokojnym, cichym głosem, zaczynam rozmowę. Słowa przychodzą mi dość spontanicznie. Ale najważniejsze, że chuligan uspokaja się i zaskoczony, odchodzi. Czyżby dlatego, że nie potrzebował udowadniać obecnym – kto tu rządzi?
Ale mimo to, że na początku jestem zbyt naiwna, to kiedy ktoś mnie zawiedzie, nie krzyczę, nie bluźnię, ale spokojnie odchodzę.
Jestem przekonana, że umysł wpływa na ciało. Dlatego, tak ważne jest pozytywne myślenie i akceptowanie siebie. A pomóc nam może bycie potrzebnym i czerpanie z tego radości.