Przestała widzieć by dostrzec
Gdy zobaczyłam ją pierwszy raz,
siłę w jej twarzy rzeźbił czas.
Prawdziwą, bez śladu lęku
i wciąż obecnego dawnego wdzięku.
Zobaczyłam raz drugi i trzeci,
obraz był w mroku, jak w zamieci.
Patrzyła zamglonymi oczami
i dostrzegała rozbłyskami.
Zachłannie słuchała dźwięków,
osłaniały przed mrowiem lęków.
Jak nić, ze światem ją zszywały,
okruchy doznań, co radość dawały.
Jak haftem je wszystkie splatała,
a w sobie głębi i mocy szukała.
By czuć się coraz mniej samotnie,
doceniała, co piękne i co owocne.
Wreszcie na dnie wspomnień ujrzała
tych, co znaleźć i spotkać chciała.
Tych, co najmocniej ją kochali,
gdziekolwiek byliby – czekali.
Z podróży tej z wiarą wracała,
mocniejsza dobrem, bo widziała,
zmarłych, z którymi wciąż ją łączy
pomost, a z niego sens życia sączy.