Spotkanie o poranku
lekko biegła z rannym chłodem
spojrzał na nią mimochodem
miała rozpuszczone włosy
a na nich kropelki rosy
oczy duże szafirowe
lekko przechyloną głowę
było w niej coś ulotnego
zapragnął – by była jego
pobiegł za nią w niepewności
czy się zlęknie i zezłości
i straci wszelkie nadzieje
może współczucie zasieje
myśląc tak upadł na ziemię
łapiąc z bólu swoje ramię
zaskoczona jego jękiem
pochylona nad nim z wdziękiem
w oczy zielone zajrzała
i już odejść nie umiała