Jubileusz
Książka przez dziesięciolecie
Kształtowała szkolne dziecię
Wszak to „Łódzkie czary-mary”
Opisały ważne dary
Jakie od przodków dostała
Łódź – co przez wieki drzemała
Z niej poznasz historię miasta
Jego początki od Piasta
Gdy coś z miłością pisane
Łatwiej jest zapamiętane
A gdy wiatr historii wieje
Spełnią się śmiałe nadzieje
Do Łodzi goście przyjadą
I zdumieni jej urodą
Będą każdemu doradzać
Jak po mieście z duszą chadzać
Może „Łódzkie czary-mary”
Przez magiczne okulary
Sprawią że wiedza o mieście
Zbudzi w każdym miłość wreszcie
Łódź doświadczy mniej szturchańców
Od krytycznych jej mieszkańców
Nadzieja umiera ostatnia
Nie słyszę co szepczesz
Wyrok już zapadł, przyjmuję z pokorą,
Na koleje losu, gniew nie zbudzony,
Nie czuję winy, kary nie pojmuję,
Widzę w obłoku obraz wyciszony.
Słowa zamieniam w liście szepczące,
Uczucia przestają stawać na drodze,
W szczęście wciąż wierzę, choćby mi mówili:
Przyjdzie czas znoju – Ja się odrodzę.
Wówczas zapragnę jeszcze pomarzyć,
Ty mnie nadziejo wzmocnisz w potrzasku,
Trącając lekko i budząc moc sprawczą.
Powróci twarz do dawnego blasku.
Maski
Nosząc maskę cierpiętnika
Liczysz w niej – na zysk zarazem
Na współczucie
Zazdrość znika
I już skończysz z ambarasem
Mam pytanie co do maski
Kiedy nią zasłaniasz siebie
Tak by świat nie znał porażki
Bo pod nią swe lęki grzebiesz
To udając wiecznie zucha
Iść przez życie dobrze jest
Karma też wchodzi do ducha
Z każdej strony miły gest
W różnych maskach - zważ pytanie
Kim ja jestem- gdy prawd wiele
W jakiej w masce mam przesłanie
Dobro nieść
Czy zła siać ziele
Waga słów
niemi
w dialogu bez słowa
grają spojrzeniami
wieloznaczna to wymowa
słów cofnąć się nie da
a wyobrażenie
tak łatwo zagmatwać
zmienić znaczenie
ja bez słów nie potrafię
to nimi leczę
to popełniam gafę
zabieram nadzieję
kiedy trzeba – daję
w prostych słowach
pragnienia otwieram
nie wystarczą spojrzenia
co w ciszy przemawiają
bo nie wiesz kiedy
zełgają
Jej uśmiech
usłyszała śpiew ptaków
pojawił się uśmiech
z wiekiem
zagubiona kobieta
zapomniała – jak wiele znaczy
był czarodziejem
co rozjaśniał jej świat
poczuła świeży powiew wiatru
zapach przyrody
otworzył wrota do wspomnień
obroni przed smutkiem
kiedy przyjdzie cień
***
na jego twarz
z wiecznym cieniem
padł promyk słońca
znieruchomiała z obawy
że najdrobniejszy ruch
zdmuchnie tę chwilę
wciąż pamiętała
jego obraz sprzed lat
***
jej uśmiech zachwycał
stawała się bliższa
tak niewiele
tak wiele znaczyło
zamknął oczy
zapisał obraz w pamięci głębokiej
pozostał w nim na zawsze
***
kiedy patrzyła na dziecko
po jej ciele rozlewało się ciepło
wyzwalając uczucie nieskończonego szczęścia
było jak woda spływająca z Fontanny di Trevi
gdzie wrzucenie dwóch monet skutkuje zakochaniem
oddałaby wszystkie
za tą miłość
Jak wybierać
kiedy rej wodzą frustraci
nic nie widzą tylko zło
żaden lekarz nie poradzi
wiem- nieuleczalne to
zedrzeć maskę i pod klucz
tak wskazuje wiele znaków
patrz uważnie i się ucz
kim jest ten – co szuka haków
ludzie pragną żyć normalnie
mądrych obok mieć pogodnych
dziś zgubili się totalnie
coraz mniej widzą – tych godnych
gdy afera za aferą
wypływa z tak wielu źródeł
nic już nie jest tu barierą
dookoła – pomyj kubeł
i wciąż myślisz kogo wybrać
by nie zawiódł twej nadziei
jaką historią kierować
tą z budowaniem mierzei
Obsesyjna zagrywka
Niech wrażliwy nie odkrywa
To co intymnego skrywa
Bo jak trafi na złośliwca
Szyjącego buty – szewca
Będzie trudno się uwolnić
Gdy szewc zacznie bzdury trąbić
Każda odmienność podnieca
Dla bezrozumnych to heca
W której piąć się chcą do góry
Przez rozpowszechniane bzdury
To że inność nam zagraża
Chcąc liczne podziały stwarzać
A czy się zastanowili
Jakie prawa przekroczyli
Podsycanie nienawiści
Kiedyś też się na nich zemści
Impulsy
Dookoła zieleń
Śpiew ptaków
Powietrze
Niby nic
A zachwyca
Tropisz myśli
W pozornej ciszy
Sięgasz głęboko do pamięci
Przewracasz kartki
Z zapisanym kodem
Człowiek a normalność
jakiego człowieka dzisiaj znamy
czy normalny – to poukładany
bo kiedy głębiej mu się przyjrzysz
czasem przeraża co zobaczysz
mamonę chce mieć bez wysiłku
walka o honor jest u schyłku
poświęci go dla swej kariery
by zdobyć ją – nie ma bariery
oszczerstwem plując w przeciwnika
wierzy że jego skaza znika
nie zapamięta nikt – co zniszczył
i wciąż w dobrobycie będzie żył
dziś to nazwiemy normalnością
bo znaki empatii zagoszczą
jedynie w nieznacznym zakresie
może tam gdzie wirus przyniesie
jednym strach i masową biedę
ale decydentom już schedę
zgarną ją nie bacząc na innych
wnikliwy badacz znajdzie winnych
Niepewność
kiedy szukasz potwierdzenia
jałowieje twoja ziemia
to co jasne było
nie jest
bo już słyszysz gadzi szelest
podpowiada zatracenie
i nie ważne już korzenie
co oparciem były w dziele
kiedy zło ozorem miele
nie chce podnieść się powieka
z głowy ważka myśl ucieka
kiedy nasycona jadem
choćby mądra
jest rozkładem