Wolność
opleciona dzikim winem
w ciasnych pędach, jak w obręczy
zniewolona, wycieńczona
nie pamięta już kim była
nie pamięta czyja wina…
nowe pędy w niej się plotą
i wnikają coraz głębiej
gdy straciła już nadzieję
czuje wiatr…
i coś się dzieje
w sile nagłej
pędy zrywa
deszcz ich spada…
gdy je depcze
jeszcze żywe
jeszcze wściekłe
a w nich ona
jak nie ona
wyzwolona
widzi tęczę
czy kiedyś przypomni sobie
jak na wolności ma żyć
jak odzyskana smakuje
jaki sens ma – a nie kicz