Początki sławnej Łodzi
Łódź z początku wioską była
Później w miasto się zmieniła
Nastała Łódź włókiennicza
Symbol tkactwa znakiem życia
Odzież modną pokazała
I symbolem jej się stała
Powracają te wspomnienia
Znanej marki – Telimena
Pokaz mody z seniorami
To się pamięta latami
„Babcia i dziadek na topie”
Spodobało się w Europie
Łódź to miasto kultur wielu
W starym i najnowszym stylu
Ma moc dzieł do podziwiania
Słyszy okrzyki uznania
Dla mieszkańców i turystów
Oferuje górę plusów
A w nich masę niezwykłości
Co ma wpływ na falę gości
Tylko w Łodzi
Chcemy żyć w swym pięknym mieście
Wojna Łodzi nie zniszczyła
Zachowały się pałace
W ich obrazie jest jej siła
Stare domy i ulice
Upływ czasu chce zrujnować
Ruiną się nie zachwycę
Zatem trzeba remontować
Kamienice ozdobione
Detalami przecudnymi
Lecz po latach wymagają
Byśmy się zajęli nimi
Potrzeby są coraz większe
Ich spełnienie nie jest proste
Remonty tak przeszkadzają
Że głosy łodzian są ostre
Lecz gdy wszystko się zakończy
Zachwyconych będzie mrowie
Bo znów miasto pokochają
I już nikt – co złe nie powie.
Nowe oblicze Łodzi
Sześć wieków minęło
W Łodzi widać zmiany
A kolejne dzieło
To wiadukt oddany
Ulice w naprawie
I nowe tramwaje
Tunel gotów prawie
Nowa Łódź powstaje
Nie zachwyca remont
Bo z nim utrudnienia
Przejechać nie można
I są opóźnienia
Tu moc cierpliwości
Mieszkańcy mieć muszą
Wstrzymać wybuch złości
By dostać miasto z duszą
Sześć wieków minęło
W Łodzi widać zmiany
Oczaruje dzieło
I spór zapomniany
Kim jest człowiek
posągiem z trwałego kamienia
oparem bez stałego kształtu
czy trzciną chwiejącą się na wietrze
kim powinien być człowiek
gdy decyduje o życiu innych
mieć w sobie godność
poczucie sprawiedliwości
siłę w mądrości
brak pychy
to ludzie decydują jaki jest świat
a jaki będzie?
kiedy rozsądku brak.
Ten pierwszy krok
Choć wciąż jesteś w moich myślach
To cię nieustannie ganię
Nie umiem gestów zrozumieć
I słowem niechcąco zranię.
Kiedyś wystarczyła chwila
Jeden uśmiech, jedno słowo
Zwyciężało – bycie razem
Trzeba zacząć żyć na nowo.
Wierzę, że to trudne nie jest
Wystarczyłby pocałunek
Ciepły gest, na który czekasz
Strawiłby złości ładunek.
Najtrudniejszy pierwszy krok
Ale ktoś go zrobić musi
Bo czas mija bezpowrotnie
i za chwilę nic nie skusi.
Właściwa droga
Jak ważna jest uczciwość,
tylko dobro nam wskaże.
I jak obciąża chciwość,
może przyszłość pokaże.
O powszechnej głupocie,
co rekordy już bije,
pisał Einstein, że w świecie,
ona długo pożyje.
Świadcząc dobro Pro Bono,
nie liczysz, że powraca
z czasem patrzysz, że ono
szczęściem, ciebie ozłaca.
Wszystkim chciałbyś powiedzieć,
o tym czego doznałeś,
o czym nie mogłeś wiedzieć,
gdy dobro rozdawałeś.
Może zwycięży mądrość?
Głupcom drogę pokaże,
jaka ma być codzienność,
w tym właściwym obrazie?
Klucz do wnętrza
usłyszała śpiew ptaków
rozjaśniła się twarz zagubionej kobiety
co świadczyło, jak wiele dla niej znaczył
był czarodziejem
dawał ukojenie
przybliżał piękno świata
z powiewem wiatru
poczuła zapach przyrody
otworzył wrota do wspomnień
broniły przed smutkiem
przed jego cieniem
wszystko stało się nadzieją
na lepsze jutro
na spełnienie marzeń
i poczuła coś
czego jeszcze nie umiała nazwać
Doświadczenie
Nie wierzyłam w doświadczenie
Czy mnie jeszcze czegoś uczy
Sadząc, że już wszystko wiem
Zaskoczyło na ulicy.
Gdy upadłam niespodzianie
I nie mogłam podnieść się
To sprawiło, że dziś snuję
Ten nowy wątek o losie.
Czy mi dawał coś na zawsze
Czyjeś wsparcie w trudnych chwilach
Dziś rozumiem, jak to jest
Nie móc wstać o własnych siłach.
Było doznań jeszcze więcej
A w nich zimnej wody plusk
Jak dobrze, że jest ktoś przy mnie
Te myśli drążyły mózg.
Jak potrzebny obok człowiek
Kiedy znajdziesz się w potrzebie
da ci wsparcie i podpowie
byś w przyszłości dbał o siebie.
Zemsta Prezesa
Siedzę na parapecie
nie dbam, że wychodzisz
z panią sam zostanę
ty mnie nie obchodzisz.
Mam tu miejsce wygodne
widzę co się dzieje
w mieszkaniu i za oknem
może gdzieś mysz szaleje?
Gdy wychodzi moja pani
ja spokojnie na nią czekam
gdy ją witam kark mój gładzi
i z tęsknoty już nie zdycham.
Kiedyś nie wróciła o zwyczajnej porze
tylko ten co go nie witam
wraca do mnie co dzień.
Obrażony głośno prycham
szukam jej zapachu
zostało niewiele
okno zamknąć, bo wiatr rozwieje.
Kota zostawić bez uprzedzenia
bez pożegnania, jak nędznika, jak byle drania.
Straciłem nadzieję a ona w drzwiach staje
ja nic, ja głaz udaję.
Po chwili witam nie dostrzeganego
pierwszy raz nie ją a właśnie jego.
O czym marzysz
O czym marzysz – zapytałeś
czy naprawdę wiedzieć chciałeś
fantazje niejednoznaczne
może więc od wspólnych zacznę
Pragnę słońca i przestrzeni
dobra co ludzi odmieni
bym mogła dostrzec w nich piękno
jak żyją to bytu sedno
Ważne by serca zdobywać
do każdego się uśmiechać
człowiek jest częścią natury
nawet taki bez kultury
Pragnę słowami co piszę
ludziom poruszać ich duszę
rządze wszelkie niech odrzucą
niech oczyszczą co zabrudzą