Warto było
Być a nie mieć
Już od dziecka mu wmawiano
Że ma silnym być zaradnym
Patrzył w lustro co dzień rano
Ćwiczył mięśnie – chciał być ładnym
Myślał – dziewczyna doceni
I muskuły i pieniądze
W pustej głowie nic nie zmienił
Miotały nim puste żądze
Aż spotkał dziewczynę mądrą
Oduczyła złudnej pychy
Dała przykład jak żyć chwilą
I pozostał już u Krychy
Kiedy życie podsumował
Nie żałował w nim niczego
Obok miał takich co kochał
I co brali przykład z niego
Kocia natura
Był mym kotem ukochanym
Uwierzyłam że oddanym
Tylko miauknął i miał wszystko
Tak wdzięczyło się kocisko
Łasił się ogon zadzierał
Kocim wzrokiem mnie rozbierał
A jak miział miękkim futrem
Nie przejmowałam się jutrem
Raz w oknie usiadły wrony
Miauknął niezadowolony
Chcąc go uspokoić lekko
Podałam mu w misce mleko
A on łapą mnie zadrapał
I wszystko z miski wychlapał
Myślę co w niego wstąpiło
Jakże krótko było miło
Nie znałam go od tej strony
Zdał się miły – nie szalony
Kiedy pomyślałam chwilę
To rozgryzłam kocią żmiję
Co udaje oddanego
Aby dostać coś pysznego
Lecz przychodzi taka chwila
Gdy z natury wyjdzie szpila
Zapisane obrazy
Prababka
prababka była zawsze
od kiedy pamięta
włosy w kok z urodą bez wieku
bez ozdób
w zmarszczkach kryła tamtą codzienność
z nisko pochyloną głową
bez okularów
zachłannie czytała historie – których nie doświadczyła
o życiu wiedziała wiele – bardzo wiele
była jak opoka
fascynowała żywym obrazem
jej dobry duch – jest wieczny
nieustająco potrzebny
Babka
zapracowana
zatroskana
z lekkim uśmiechem
przy kuchni
wśród zapachów
wśród kwiatów
hafty na serwetkach
na poduszkach
w cieple domowego ogniska
Matka
ufna – czarująca wśród życzliwych
bez krzyku
lamentów
z niepokojem w szafirowych oczach
jest lekiem na zło
raz kryształem
raz skałą
krople latami wyżłabiają jej rysę
Córka
od każdej coś wzięła
coś dołożyła
i jest
jaka jest
Lepszy Świat
Mówisz- wiem o tobie wszystko
Kłamiesz – wiesz o mnie niewiele
Ulegasz tylko złudzeniu
Ja każdy obraz rozbielę
Mówię to co pragniesz słyszeć
A nie krzyczę i nie skarżę
Nie wymagam też współczucia
Chcesz to ciebie nim obdarzę
Uśmiech gości na mej twarzy
Widzę kiedy nim zarażam
Nie wiem czy to wiara w szczęście
Bo słać obcym się odważam
Wokół słychać narzekania
Zrobić coś – pragnie niewielu
Nie analizują zdarzeń
Nie znaczą godnego celu
Marzę o życzliwym świecie
O ludziach z pogodną twarzą
Łatwiej żyłoby się przecież
Nie – kiedy się tylko swarzą
W Nowym Roku
Wiem że Nie Wiem
Trzeba umieć się przyznać
Trzeba sobie wybaczyć
Że zbyt wiele luk w głowie
Aby wiedzieć co znaczy
Złe zjawisko w przyrodzie
Irracjonalność ludzi
Ich niepokój o ziemię
Co tak nagle się zbudził
Słowa – Nie wiem – są trudne
Bo w nich przyznać się trzeba
Że nie jesteś mądrzejszy
Gdy świat nagle przyśpiesza
Ale gdyby te słowa
Pchnęły do rozwiązania
Światowego zamętu
To przez twe doświadczenia
Dałoby się rozwiązać
Już niejedną zagadkę
Gdybyś przyznał że nie wiesz
Gdybyś zdjął z oczu klapkę
Czas na zmiany
człowiek – to brzmi dumnie
a gdy będzie leżał w trumnie
to roboty go zastąpią
z intelektem – piękną gębą
a to ponoć już niedługo
posypią się wartką strugą
a ci co je konstruują
też na niebyt się szykują
to ma stać się – nie na niby
świat wypełnią androidy
rozumne – chociaż bez uczuć
dylemat do kosza wrzuć
empatia u ludzi znika
dziś częściej spotkasz cynika
bez przyjaźni bez czułości
dużo mięsa sztywne kości
może czas na takie zmiany
by ktoś inny dla odmiany
ten świat urządził od nowa
bo jak spróchniał – czas pochowć
Wielkie ZERO
zero nie kocha liczb innych
sam chce stać na piedestale
pęka z dumy przed lustrem
nowy cel stawia na szalę
bez doświadczenia bez wykształcenia
zmuszony innych wykorzystać
cwaniactwo jako cnotę docenia
jedynie z nim na tak wiele go stać
nie czuje się zerem - wszak ma talent
w sianiu nienawiści – wiele zyska
gdy mądrych skłóci i głupich zarazem
sprawi że dadzą sobie po pyskach
on zero – pozostanie nietknięty
i wciąż do innych nie czuje mięty
Zaryzykować – czy też nie
Moc ognia
jedno spojrzenie – ogień zapala
iskra w oczach ma moc pioruna
jeszcze nic nie wiesz o nic nie pytasz
spływa ten przekaz niczym fortuna
spadając na wyczekującego
co w zamrożeniu czekał z wyborem
by nagle znaleźć się w mocy magii
uwierzyć że dobrym pokieruje torem
nie wie jaki cel ma iskra co trafia
nie wie jaki los mu wówczas szykuje
lecz może być błędem
gdy zbyt długo czekasz
nie ryzykujesz
decyzję odwlekasz
Historia uczy
Moc ognia
Prometeusz wyrzeźbił z gliny człowieka
uczył topić metal – piec chleb i kuć zbroje
do tego celu podarował mu ogień
i życiem przypłacił za to serce swoje
nie przewidział do jakich celów posłuży
nie tylko ogrzeje – wykarmi – też niszczy
jeden przeciwko drugiemu ogniem strzeli
gdy sen o potędze go skusi – zabłyszczy
owoc dobra czy zła – nie od ognia zależy
lecz od tego w jakim celu iskra zapłonie
kto jej użyje i jaki zamysł ma w głowie
posłuży dobru czy złem skala swe dłonie
przykładem wiara – że moc książki to magia
wrzucając ją w ogień – czyści się narody
i ludzie co spalą jeden z cudów świata
by błysnąć imieniem zrodzonym z ciemnoty
nie po to Prometeusz dał ludziom ogień
by przeciw sobie jego moc kierowali
historia uczy jakie krzywdy zło niesie
kiedy myślisz w życiu jedynie o kasie
Wieczne dziecko
Naiwność dziecka
nie rozumiem dlaczego
nie pojmuję przyczyny
świat zmienia się na gorsze
kogo za to obwinić
ktoś rzekł – ty jak dzieciak
zła doświadczasz – i marzysz
że dobro powraca
wiedz że – nie raz się sparzysz
trzeba myśleć rozsądnie
aby nie być skrzywdzonym
świat wypełnia egoizm
wszystko wydrze pokornym
dając – dzielisz się mocą
nie dbasz o to że płacisz
swą empatię rozsiewasz
uczciwością wciąż służysz
jest w tobie wieczne dziecko
nie wyrośniesz już z niego
lecz miej wokół przyjaciół
by nie zginąć kolego