Miara czasu
Czas miewa tak wiele miar
Raz miejscem nagród raz kar
Raz leci – jak wicher szalony
Raz wlecze – jak dzieciak znudzony
Raz płynie – bez ważnych zmian
Raz zmienia przyjęty stan
Czy warto przez życie tak gnać
Czy zdrowiej w miejscu stać
Lecz podążanie do celu
Cenne jest dla ludzi wielu
Choć gdy im zadasz pytanie
Nie zawsze odpowiedź dostaniesz
Sami nie wiedzą
Co sprawia – że pędzą
Po prostu miłość
Kiedy wzrok twój coraz słabszy,
on podaje swoje ramię,
spacerując brzegiem Biebrzy
ostrzega, gdzie leży kamień.
Opisuje zachód słońca,
jego blask odbity w wodzie,
możesz słuchać go bez końca,
idąc w pogodnej pozłocie.
Z dala od zgiełku, brawury,
patrzysz na osobę bliską,
z którą przenosiłaś góry,
oczy wciąż się do niej iskrzą.
Moc czerpaliście garściami,
snuliście marzenia śmiało,
wszystko łączone z pasjami,
jak lekarstwo, moc dawało.
Dociekliwość
o czym marzysz
czego pragniesz
kłębią się pytania
a w głowie czujesz pustkę
cień wizję zasłania
wczoraj był obraz
pełen słońca
pełen twórczej myśli
a teraz tylko czekasz
kiedy muza się przyśni
i przypomni jak kiedyś
idąc brzegiem morza
słysząc szum fal
myślałaś o muzyce
i z nią zasypiałaś
i budziłaś się natchniona
pragnąc coś napisać
z muzą odnowiona
Zachwyt przyrodą
Ludzie tworzą ogrody botaniczne,
tak wiele w nich barwnych krzewów i kwiatów,
zachwyt rozbudzają przestrzenie dzikie,
z ptakami tańczącymi podczas lotów.
Ziemia zachłannie nasiona otula,
rozniesione po niej wiatru podmuchem.
Czekają wiosny, a kiedy zawita,
delikatnym porozkwitają puchem.
Wzdłuż ścieżki widać oset srebrnolistny,
rośliny te choć nie pielęgnowane,
tworzą obrazy – każdy samoistny,
przez natchnionych artystów malowane.
Po kamieniach wspina się dzika róża,
z leczniczym kwiatem i ślicznym zapachem,
ozdabiając kolorem zbocze wzgórza,
z chmarą motyli zlatujących latem.
Jeden z nich przysiadł, aby nektar spijać,
z głębokiego kielicha, trzepiąc skrzydłem,
by kolejny owad kwiat mógł zapylać
i spełnić rolę – skuszony poidłem.
Zaproszenie na kolejne już spotkanie grupy poetyckiej „Vena”
Jak już pisałam, od dawna marzyłam o grupie, która skupiałaby nie tylko literatów, ale również, muzyków, malarzy, fotografików - każdych twórców.
Dlatego grupa nazywa się „Vena”.
Grupę prowadzi Wanda Daszyńska, która pisze wiersze, muzykę i gra na fortepianie. Jej talent potwierdzają nagrody w licznych międzynarodowych konkursach. Ma do dyspozycji dużą salę, w miarę potrzeby scenę i studio nagrań. Każdy znajdzie coś dla siebie i dlatego zapraszamy każdego, kto swoje twórcze możliwości pragnie pokazać szerszemu gronu. Osobą wspierającą jest poeta Ryszard Tomczyk, związany z miejscem spotkania.
Kolejny termin spotkania 27 kwietnia godz. 17.00 w miejscu przy ul. Tuwima 34. Proponujemy zaprezentować 2 wiersze, jeden z nich związany z obrazem Janusza Mrozowskiego zaprezentowanym na spotkaniu.
Żyć z godnością
Kiedy ktoś ci coś narzuca
A nie ma twej aprobaty
To nie zrobisz tego za nic
Nawet gdy grożą ci baty
Taki człowiek bez godności
Płynąc z prądem cel osiągnie
Z jego prądem płyną śmieci
Brud za forsę, której pragnie
Wielu z przerostem ambicji
Choćby w głowach mieli pusto
Nie zasłużą dziś na litość
Bo zło czynią chcąc żyć tłusto
Twarz masz jedną i jest ważne
By nie została opluta
Kiedy przyjdzie czas rozliczeń
I się skończy próżnych buta
Wysiłek co innym służy
Będzie ważną twą zasługą
Na zawsze stanie się szczęściem
Twoim, z listą wdzięcznych długą
Znaczenie
SŁOWO GODNOŚĆ ZAPOMNIANE
DO GŁÓW WIELU NIE WPISANE
GDZIEŚ NA KOŃCU SIĘ KOŁACZE
WYKRZYKUJĄC – WIESZ CO ZNACZĘ
MNIE NIE KUPISZ ZA PIENIĄDZE
MNIE SĄ OBCE WASZE ŻĄDZE
GDZIE FORTUNA MA ZNACZENIE
I ZDOBYWA POKOLENIE
ZA PIENIĄDZE KŁAMSTWEM SYPIĄ
DZIELĄC LUDZI CHAMSTWEM KIPIĄ
KRAJ NIE MIEJSCEM KTÓRE PRAGNIESZ
PRZESTAŁ DZIAŁAĆ JAK TEN MAGNES
WŚRÓD PRZYJACIÓŁ I RODZINY
W KŁÓTNIACH MIJAJĄ GODZINY
JEDNI KŁAMSTWEM NASYCENI
NIE SIĘGAJĄ DO KORZENI
W GŁOWACH SIĘ POPRZEWRACAŁO
I WCIĄŻ MAŁO MAŁO MAŁO
A PRZYKŁADU NIE MA Z GÓRY
NADCIĄGAJĄ CZARNE CHMURY
Jaka jest miłość
O miłości czytasz wiele
O jej licznych odmianach
Ty też udział masz w dziele
Pisząc o swych rozważaniach
Czy wiek ma też tu znaczenie
Inne potrzeby się liczą
Czy życiowe doświadczenia
Zauroczeniu zaprzeczą
Czasem wystarczy spojrzenie
Byś zatrzymała wzrok dłużej
Czy to jego okamgnienie
Nie stawia poprzeczki wyżej
I zaczyna się przygoda
Liczni biorą ją dosłownie
A gdy się podwinie noga
Nie potrafią skończyć godnie
To co mówi ukochany
Muszą też potwierdzić czyny
By zdobyć mówi androny
Trudno się doszukać winy
To naiwność jest tu winna
Odbierasz co chcesz usłyszeć
Mowa czasem jest uczynna
To czas pozwala pomyśleć
Dziobanie
Dzisiaj to ludzkie dziobanie,
można rzec, że wpadło w manię.
Dziobią z wierzchu i od spodu,
z pożądania rzadziej z głodu.
Chcą sukcesu, chcą pieniędzy,
boją się potwornie nędzy.
Ale nędza ta duchowa,
od dawna jest już masowa.
Dzieci dziobią rodziciela,
do trzydziestki – bagatela.
A szefowie pracowników,
media dziobią polityków.
Koleżanki i koledzy,
każdy kogoś, gdzieś wyśledzi.
Popsuły się też przyjaźnie,
kiedy skopiesz będzie raźniej.
I tak myślę – świat zwariował,
to, co cenne już pochował.