Co dałeś mi losie
Targałeś mną nieustannie
Czy zamierzone to było
By wyzwolić moc przedziwną
I doświadczyć z wiary siłą
Wierzyłam że to rozmyślnie
Poddawana jestem próbie
Aby wzmocnić mnie na przyszłość
I pewnej zapobiec zgubie
Co jeszcze masz dla mnie losie
Choć nie mam do ciebie żalu
To gdybyś tak mógł mi pomóc
Do nowego wejść rozdziału
A w nim pomyślę o sobie
Mniej troski o innych ludzi
Bez maski wiecznie szczęśliwej
Która zazdrość tylko budzi
Niech to co z tej gry wypływa
Stanie się rzeczywistością
I ucieszy mnie na zawsze
Że tej prawdy mi zazdroszczą
Ząbkowe abecadło
Tomek i Zbyszko
Było sobie dwóch braciszków, -
jeden Tomek, drugi Zbyszko.
Tomek grzeczny i czyściutki,
Zbyszko łasuch, okrąglutki.
Wciąż podjadał ciastka z kremem.
Czy mył zęby?- tego nie wiem.
Lecz u Tomka zęby, ciało,
od czystości aż pachniało!
A u Zbyszka, nie do wiary,
w każdym ząbku kąsek stary!
Tomek ciągnie go za uszy,
- Zęby stracisz, myć je musisz!
Teraz moja w tym jest głowa,
szczotka z pastą już gotowa!
Zrobisz na ząbkach kółeczka,
to wyciągnąć z nich ciasteczka.
Każdy ząbek ma być czysty,
byś nie wstydził się dentysty.
Zbyszko macha, jak szalony,
zaraz spać chce, jest zmęczony!
Tomek rankiem wcześniej wstaje,
woła brata – lekcja dalej.
-Szczotką z pastą ruch kulisty,
każdy ząbek ma być czysty.
Zbyszko kręci się, odwleka,
mówi, że przedszkole czeka,
że już czas, trzeba wychodzić,
Tomka chciałby za nos wodzić.
A gdy przyszedł do przedszkola,
pan dentysta był i woła:
- Przegląd ząąąbków – dzieci sprawnie,
buzie otwierajcie ładnie!
Co zobaczył- nie chciał wierzyć,
z czym się szybko musiał zmierzyć!
W jednej buzi ząbki zdrowe,
w drugiej dziury wręcz serowe!
Pani Basia też nie wierzy,
bo z książeczki, tej co leży,
czyta dzieciom, że próchnica,
to wprost niezwykła złośnica!
Kiedy ząbek jest w jej mocy,
to z bólu wzywa pomocy!
Pani dzieciom, wciąż radziła,
co niezdrowe jest – mówiła!
- Szkodzą w nadmiarze cukierki,
lepsze świeże mirabelki!
Gdy dentyście dali słowo,
jeść owoce, bo to zdrowo!
Dostali znaczki w prezencie.
Kiedy poprosił o wpięcie,
u jednych buźka promienna
i wpisana gratulacja:
-Twoje ząbki są na medal,
dalej próchnicy się nie daj.
Drugie smutne buzie miały,
bo brudaski je dostały:
-Częstsze mycie jest wskazane,
Twoje ząbki – zadbane!
Tomek cieszył się z prezentu,
Zbyszek narobił lamentu!
Wróżka zębuszka
Wiki miała problem mały,
bo jej ząbki się ruszały.
A mleczaki te na prawo,
wyglądały tak niemrawo.
Mama mówi o dentyście,
Wiki zna go oczywiście,
jednak sama rwać próbuje,
bo potrafi, już to czuje!
Dzielnie przed lustrem stanęła,
ząbek w lewo, w prawo gięła,
jak ustąpi mleczak mały,
miejsce odda na ząb stały.
Mleczak jest już pod poduszką,
prezent teraz przyjdzie z wróżką!
Ząb wyrwany, bez pomocy,
wróżka odwiedzi cię w nocy!
Przyszła cała w srebrnych ząbkach,
na sukience, pantofelkach,
miała także je w koronie,
od ich blasku niemal płonie!
Różdżką lekko poruszyła,
wielka paczka się zjawiła!
To dla ciebie – rzekła śpiewnie,
za twój ząbek, rwany dzielnie.
Wiki pragnie objąć wróżkę,
szybko wysunęła nóżkę,
ale co to, wstać nie może,
woła: – Czy mi ktoś pomoże!?
Z tym wołaniem się zbudziła,
podarunek zobaczyła,
z rumieńcami na policzkach,
biegnie prędko do stoliczka!
Co tam wróżka mi włożyła,
może coś, o czym marzyłam?
Och naprawdę, mam konika!
Z radości koziołka fika!
Jak nie kochać takiej wróżki,
konik z drewna, grzywa, nóżki,
zawsze o takim marzyłam!
Za swą dzielność go zdobyłam!
Obietnica
Przedszkolaki zachwycone,
bo życzenie ich spełnione.
Przyszedł gość nie byle jaki,
zaproszony przez dzieciaki.
Gościem tym dentystka była,
film o Kasi wyświetliła.
Kasia ząbki myła chętnie
i jej uśmiech błyszczał pięknie!
Myła rano i wieczorem,
chciała być dla dzieci wzorem.
Miała pastą różowiutką,
z zapachową świeżą nutką.
Chyba Kasi smakowała,
bo się błogo uśmiechała.
Film spodobał się dzieciakom,
zwłaszcza pastę chciały taką!
Gdy dentystka głos zabrała,
to co ważne podkreślała:
-Najważniejsze szczotkowanie,
brudów z ząbków usuwanie.
Z przodu z tyłu, myj dokładnie,
robiąc kółka równo, ładnie.
Jaką szczotkę ząbki wolą?
Wybierz i uznaj za swoją.
Takie skrzętne wymiatanie,
bardzo się spodoba mamie.
Czy mi teraz obiecacie,
że o ząbki swe zadbacie?
Taaak!!!- krzyczały dzieci wszystkie,
chórem przyrzekły dentystce,
że od jutra – dały słowo,
będą zęby myć wzorowo!
Krzyś u dentysty
Mały Krzysio już od rana,
umył ząbki do śniadania.
Mama dzisiaj powiedziała,
że jest w ząbku… dziurka mała.
Do dentysty idzie Krzysio,
w drodze go pociesza Misio
i tłumaczy – bo Krzyś beczy,
że dentysta ząbki leczy.
W poczekalni kolorowo,
Krasnal wita ich baśniowo,
Miś się śmieje do Pacynki,
co pocieszne robi minki.
Nagle drzwi się otwierają,
Krzysia grzecznie zapraszają.
Pan dentysta chłopca wita,
a on… milczy jak kosmita.
To pan Tomek – Miś przedstawia,
zaraz twoje ząbki zbada
i wyleczy je dokładnie,
byś mógł się uśmiechać ładnie.
Kiedy zacznie borowanie,
sykniesz z bólu – to przestanie.
W mig plombą dziurkę wypełni,
i kolejną prośbę spełni.
Podaruje ci książeczkę,
lub prześliczną Pacyneczkę,
co z Krasnalem nas witała
i zły nastrój poprawiała.
Krzyś uśmiechnął się do Misia,
to przyjaciel nie od dzisiaj,
jak coś mówi, to tak będzie,
za nim Krzyś podąży wszędzie.
Pani Basia dziś w przedszkolu,
wita wszystkie dzieci w holu.
Będzie lekcja pokazowa,
w niej o jamie ustnej mowa.
Jak myślicie moje dzieci,
kto ząbeczki wasze leczy?
Jak nazywa się ten pan,
co zagląda w ząbki nam?
To dentysta – duka Krzyś,
gdy go widzę chcę już wyjść.
Stomatolog – krzyczy Grześ,
mój zabrania ciastek jeść!
Wiki dumna , bo wie kto,
mądrze radzi o tym co,
trzeba robić i jak dbać,
aby ząbkom pomoc dać.
Lekarz ten nie tylko leczy,
przekazuje mądre rzeczy.
Jak ten wierszyk co mam w głowie,
zaraz wam też o nim powiem.
Szczotką, pastą zęby czyść.
I też o mleczakach myśl!
Choć wypadną, nie martw się,
bo zdrowe zastąpią je!
Pani Basia jest szczęśliwa,
że taka dyskusja żywa,
aby w głowach pozostała,
szybko ją podsumowała.
Stomatolog czy dentysta,
teraz rzecz jest oczywista,
że choć różnie brzmią te słowa,
to ta sama jest osoba.
Cierpliwie szukaj
Nawet gdy dom nie dał ci wsparcia,
a życie, jak życie wciąż daje w kość,
nie zmienisz nic, gdy z szaty darcia
pozostanie jedynie żal i złość.
Chętnie podpowiem – wiem jak jest,
doświadczenie jakieś za sobą mam,
z trudnych chwil pozdawałam test,
cierpliwość i mądrość potrzebna nam.
Poszukaj pasji, talentu w sobie.
One będą życiodajnym lekiem.
Porwą cię szybko i rozkolebią.
Pozwolą rozwinąć się z wiekiem.
Życie nie będzie senne z tym darem,
lecz od marzeń spełnionych – czarem.
Rozdarcie
O naturze miłości pisała
o tej jednej pisać nie umie
jak kamienie układa słowa
dobierane w niemej dumie
ta miłość wychyla się w ciszy
jej moc ujawnia w ciemności
promienieje przy muzyce
i szepcze pełna ufności
zawstydzona odkrywaniem co skryte
nie umie zdjąć maski układnej
czas przemija i jeszcze trudniej
o miłości snuć – tej jedynej
Nie zawsze chcieć to móc
Bohaterem zostać chciałeś
Ruchem marnym cios zadałeś
W twoim życiu brak przykładów
Nie ma mądrości pokładów
To za mało mieć ambicje
I ochotę na delicje
Z braku zwykłej życzliwości
Stać cię na morze mściwości
Ty bez manier i kultury
Tworzysz obraz szaro – bury
I wyglądem nie zachwycasz
I jak tchórz tylko umykasz
Bohaterem chciałbyś zostać
Ale to nie taka postać
Może być jego symbolem
I nazywać się idolem
Kiedy minie odium złości
I odrobiną litości
Obdarzą także i ciebie
Czy zawstydzisz się za siebie
Czas nowych wyzwań
dzisiaj życie nasze zmienia
i ta wojna i pandemia
która ze strachem powraca
a żywoty bliskim skraca
głowa z niepokoju boli
od złych wieści dwoi- troi
tu ktoś chory tu ktoś umarł
rozpoznanie zignorował
bo nie wierzył w ozdrowienie
słysząc jakie jest leczenie
kiedy panuje szarańcza
służba zdrowia się wykańcza
a bez wsparcia i znaczenia
priorytety szybko zmienia
nadszedł okres nowych znaczeń
nowych wyzwań dla pokoleń
a w nich rola najważniejsza
sprawiedliwość – jako pierwsza
w głowach myśli wiarą silne
zrodzą w przyszłość wizje celne
Wieloznaczność
Słowo – smak
Tak wieloznaczne
Dotyka zmysłów
Istoty
Gustu
Postawy w życiu
Powiesz:
- Ma smak
Widzisz obraz
Pełen światła
Szlachetności
Chciałbyś stanąć
Obok
I uwierzyć
Że istnieje
Za parawanem
Obraz jej był tak niewinny
raz dojrzały
raz dziecinny
oczy miała pełne słońca
można patrzeć
tak bez końca
świeżość deszczu w sobie miała
urok wokół roztaczała
czy do końca była szczera
czy w iluzji jej maniera
może ujawnić nie chciała
to co w swej duszy chowała
nawet oczy nie zdradzały
jakie zadry ją szarpały
była w niej niezwykła siła
emanując uwodziła
nie oczekiwała wsparcia
współczucia i szaty darcia
przyjdzie taka chwila może
i ujawni ran podłoże
gdy parawan już odrzuci
czy prawdą kogoś zasmuci
Niepewność
Dopada znienacka
Złość jak silna fala
Bezdusznie oblewa
I tkliwość wypala
Bo co można zrobić
Skutecznym fortelem
By zmienić nikczemność
Dobroci być sterem
Jaka jest przyczyna
Tak dziś widocznego
Podłości obrazu
Rozpowszechnianego
Gdy przyszłość przeraża
Czy coś w ludziach zmienia
Czy będą wciąż twardsze
Ich serca z kamienia
Daj mi choć trochę
daj daj daj mi choć trochę
to czego mi brakuje
przyrzekam nie zawiodę
i serca nie zablokuję
daj daj daj mi otuchę
i że mnie kochasz powiedz
a wówczas się przytulę
przyjmując grzechu spowiedź
co ty robiłeś w lesie
widziałam cię jak wracasz
od kiedy cię tam niesie
gdy pytam – wzrok odwracasz
okłamać mnie nie zdołasz
najgorszą powiedz prawdę
choć chcesz – się nie wymigasz
czy chodzi tu o zdradę
daj daj daj mi nadzieję
że to już nic nie znaczy
a wszystko przeboleję
tylko przestań mataczyć