Zmienna zależna
Przelewasz myśli pragnienia
A rzeczywistość je zmienia
Jej obrazy kontrastowe
Nie wiesz co każdy z nich powie
Dzisiaj trudne są oceny
Dziś toniesz w otchłaniach sceny
Na niej różne niepokoje
Myśl je tropi – które twoje
Może gdy odłożysz pychę
Nie zasłużysz żyć na krechę
Mądrzej podążysz przez życie
Odwdzięczy się należycie
Wrażliwsze stanie się serce
I te słowa puste wielce
Tak bezduszne często były
Tych odmiennych wciąż krzywdziły
Może dziś zmienią oblicze
Przez wirusa świat zapłacze
Prawda
Pomyśl
czyja jest prawda
każdy powie moja
a we mnie siedzi zadra
bo każda rozmowa
jest pełna niechęci
bezsilne me słowa
gdy oczy pełne wściekłości
buntuje się głowa
opinie dzielą ludzi
a ktoś się z tego cieszy
czy większość się obudzi
czy z chytrości – zgrzeszy
Wspinanie
Koleje losu
wspinasz się po stopniach życia
zatrzyma cię ich skrzypienie
siłą woli chcesz pokonać
to co rodzi przygnębienie
wszak wchodziłeś pełen wiary
że co ważne to się uda
a tu z nieznanej przyczyny
skrzypienie się wciąż nasila
nie chcesz poprosić o pomoc
nie chcesz być na czyjejś łasce
sam chcesz pokonać skrzypienie
osadzając gwóźdź w swej desce
lecz czy tym prostym zabiegiem
już pokonasz przeciwności
czy twą niezmienną ufnością
los się zmieni coś uprości
Trudne pytania
Jak żyć – pytamy
Odpowiedzi nie takie same
Jak odpowiadający na nie
Człowieczeństwo zanika
Szybko skamienieje
Zanim ludzie zrozumieją
Co z ziemią się dzieje
Na czym sens polega
O to już nie pytam
Sama ważę decyzje
Cel sobie wybieram
Nie pogardzam
Nie nienawidzę
Próbuję innych zrozumieć
Coraz bardziej samotna
Za to co dziś – się wstydzę
Maski
Maska skrywa obrazy codzienności
Pod nią chowa raz skromność raz podłość
Jedynie mistrz może ją prześwietlić
Dostrzegając pazerność lub godność
Czas poufności życia już minął
Odkrywanie tajemnic jest normą
Niekiedy ujawniają nam krzywdę
A niekiedy są tylko mit-formą
Nadzieja wyzwoleniem
Ten czas rodzi emocje
Tak skrajne, tak męczące
Ten czas zostawia skazę
Urazy nie leczące
Co było obojętne
Staje się nieznośne
To, co było zabawne
Nagle staje się groźne
Cienie coraz czarniejsze
Ludzie coraz smutniejsi
Nikt nikomu nie ufa
Rywale zacieklejsi
Jak zachować nadzieję
Że to zło się odmieni
Wspólny cel nas połączy
Wokół się zazieleni
Obdarzeni
Gdy myślę o dziecku, łagodnieję.
Czy to moje, czy nie moje,
Bez znaczenia.
Każde wzbudza wielkie nadzieje,
I wzrusza, gdy rozkosznie się śmieje.
We wspomnieniach obraz żyje:
Łąka, na niej kwiaty, motyle.
Rączka dziecka sięga po dmuchawca,
I z przejęciem ten mały sprawca
Wdechem głębokim łapie wiatru łyk,
By śnieżny puch, rozdmuchać w mig…
Cieszyłby świat pełen maluchów,
Zdrowych, wesołych, w ciągłym ruchu.
Obok rodzice, mądrze wpatrzeni,
Tym cudem losu obdarzeni.
Zmiana wartości
Chciałbyś wiedzieć, ale się nie dowiesz
Wokół ciebie cieni coraz więcej
A to, w co tak wierzyłeś – zhańbione
Na ziemi jest też, coraz goręcej
Widzisz jakąś nadzieję na zmianę
Czy to pozostanie naiwnością
Bo dziś zadaniem – jest otępianie
By mierni mogli błysnąć wielkością
Dzisiaj godność w tak małej jest cenie
Przez wielu pieniądz jest pożądany
Niejeden błazen z groszem w kieszeni
By ją wypełnić – włoży kajdany
Zapiski
Pióro
Pierwszy jest pomysł
Rozbudza potrzebę
Sięgnięcia po pióro
Ono pomaga zapisać myśli
Wystudzić emocje
Jest przekaźnikiem i wsparciem
Jak przyjaciel służy w potrzebie
Dzięki niemu poznajemy też siebie
A kiedyś w zapiskach
Bliscy zaczytani
Pomyślą może
Czy są tacy sami
Jak zapamiętają cię inni
Choć koniec kiedyś nadejdzie,
To nie trać czasu na smutki.
I śmiej się w miłej gromadzie,
Bo chandrę mają odludki.
Pamiętaj najpiękniejsze dni,
Pogodę, co miałaś w sobie.
Spraw, że ona będzie się śnić.
Ona zostanie po tobie.