Stare Polesie
Wspomnienia z dzieciństwa
Jestem z Łodzi – ze Starego Polesia
Na rogu stała moja kamienica
Mieszkańcy byli tu rozpoznawalni
Jak byśmy pracowali w jednej tkalni
Dzieciaki bawiły się przy trzepaku
W ulicy nie było drzew ani krzaków
I choć Łódź słynie z połaci zieleni
Jednak nie wszędzie można się dotlenić
Przy nas niedaleko był Stary Cmentarz
A w nim pełno drzew – kaplica w niej ołtarz
Dla dzieci nie było to miejsce smutku
Lecz bawiliśmy się tam po cichutku
Trochę bliżej był pusty plac wojskowy
Idealny do zabawy – rozmowy
Był Zielony Rynek pełen różności
Czego tam nie było – dla nas z nowości
To w szarych workach – jeszcze żywe raki
Przerażające nie kuszące smaki
Ale pamiętam cukiernię na rogu
Nęciła zapachem zaraz przy progu
Bezom i ptysiom oprzeć się nie mogłam
Starczyło dwa złote i ciastko zjadłam
Z ulicy też „Smot” – słyszałam jak krzyczał
Do wozu wnet sąsiad mu szmaty wrzucał
Do centrum Łodzi miałam bardzo blisko
A w nim zachwycało mnie prawie wszystko
Zwłaszcza spacery głównie po Piotrkowskiej
I najsmaczniejsze lody u Gronowskiej
Chociaż tylu rzeczy nam brakowało
To płacząc – nie tupaliśmy że mało
Dzisiaj dzieci nie cieszą małe rzeczy
Mniej z nich się uśmiecha a więcej beczy
Czas wirusa
Wolę od wirusa stronić
By od złego się obronić
***
O wirusie mówią spece
Jaką prawdę z tego sklecę
***
W niego wierzą – lub nie wierzą
Dla poklasku mity szerzą
***
Jedni wierzą – drudzy nie
Każdy mówi – to co chce
***
Jednych wirus poraża
Drugiemu forsę pomnaża
***
Nosić maskę dzisiaj muszę
Nie są to dla mnie katusze
***
Kiedy maskę zakładam
Trochę mniej gadam
***
Maskę noś też na nosie
Zrozum to – boś nie prosię
Koleje życia
Czas tak szybko nam płynie
W nim doświadczeń bez liku
Małe dziecko w rodzinie
Liczne pasje w koszyku
I kolejne dekady
I kolejne marzenia
O spełnienie ich swady
Bo nie każdy docenia
Lecz kiedy z przekonaniem
Zamierza się je zdobyć
To z koniecznym wysiłkiem
Wystarczy na przód kroczyć
W otoczeniu być wzorem
Lecz nie przez pouczanie
Jakim pokryć kolorem
Lecz konkretne działanie
A w nim ważna uczciwość
Ona będzie przykładem
Co ważne w drodze życia
Co jest szczęściem – nie jadem
Świadcząc dobro Pro Bono
To w złych chwilach pomoże
Przyjaciół liczne grono
Których wciąż mieć- daj Boże
Sen na jawie
To bez planu tak się stało
Zobaczyła oczy – ciało
Dotąd była cichą panią
Przez nikogo nie kochaną.
Pojawiło się marzenie
Aby zostać jego cieniem
Poczuć delikatność rąk
Słodycz ust – napisać song.
O tym jak ją wciąż rozpala
Jak uczucia rośnie skala
Jak nieskromne miewa myśli
Co obojgu się wnet przyśni.
O przyszłości plany snują
Wszystko w głowach swych notują
Że będą do końca razem
Sen ich zmorzył tym obrazem.
Nadszedł świt – ze snu wybudził
Jego entuzjazm ostudził
Czekały go pilne sprawy
A nie frywolne zabawy
Już wiedziała że po wszystkim
Sen na jawie bywa płytkim
Codzienność
Zasłona
Maska skrywa doznania codzienności
Pod nią się chowa skromność lub podłość
Jedynie znawca duszy może ją prześwietlić
Dostrzegając pazerność bytu lub godność
Nowe odkrycia
Czas poufności życia już minął
Odkrywanie tajemnic jest normą
Niekiedy ujawniają nam prawdę
A niekiedy są tylko mit-formą
Moc spojrzenia
jedno spojrzenie – ogień rozpala
iskra w oczach ma moc pioruna
jeszcze nic nie wiesz o nic nie pytasz
lecz przekaz spływa niczym fortuna
kto go odbiera – czy ten co czyha
na skarb – czekając długo z wyborem
czy ten co już go w moc magii wlicza
wierząc że dobrym skieruje torem
naiwnie liczy w swe przeznaczenie
bo nuży go zbyt długie czekanie
zaryzykuje – i to natchnienie
zmienić się może w rozczarowanie
nie ma zasady co do spojrzenia
lecz warto zgłębić inne walory
by nie mieć już wątpliwości cienia
że możesz dalej wieść te amory
Taka jak Ty
Wiem, cech wiele mam po Tobie
i choć nie ma Ciebie przy mnie,
od lat grób kwiatami zdobię
i wspominam, stojąc dumnie.
Jaki byłeś, czy pamiętam?
Myśli plączą się po głowie,
jaka z nich wyniknie puenta,
na pytania, czy odpowie?
Ty o dobra nie walczyłeś,
wciąż żyliśmy bardzo skromnie,
choć ceniony w pracy byłeś,
bezpartyjny – żył ułomnie.
Lecz nie pieniądz był tym dobrem,
nie o niego zabiegałeś.
To szacunek był dorobkiem,
dobre słowo, tego chciałeś.
Na Twej drodze ludzka wdzięczność,
wzbogacała całe życie,
a odmowa to niezręczność,
której nie było w Twym bycie.
Co mi Tato przekazałeś?
Czego w życiu nauczyłeś?
Nie byliśmy z sobą blisko,
teraz wiem – ważne, że byłeś.
Nie przeklinam, w dobro wierzę,
ciut przesadzam w naiwności,
lecz do czasu, gdy wyśledzę,
że w kimś nie ma nic z wartości.
Zostawiłeś cząstkę siebie,
w moich gestach, zachowaniu,
mam nadzieję, że tam w niebie,
widzisz się w tym wpasowaniu.
A może Lepiej – Niż
Lepiej z troską go zawstydzić
Niż po cichu z niego szydzić
Lepiej zastanowić się dwa razy
Niż żałować – kiedy już obrazisz
Lepiej podjąć się wybranej drogi
Niż zrzędzić – że za wysokie progi
Lepiej być biednym – ale mieć smak
Niż być bogatym – lecz żyć byle jak
Lepiej coś wesołego stworzyć
Niż w niedoli smutku dołożyć
Lepiej porzucić złe towarzystwo
Niż martwić się – co inni pomyślą
Lepiej być skromnym i mieć poczucie wolności
Niż z pazerności wpaść w poddaństwa skrajności
Lepiej mieć ufność w to co może się zdarzyć
Niż z niepewności zaprzestać marzyć
Lepiej mieć na starość mrzonki
Niż narzekać że bolą korzonki
Lepiej ją pogłaskać
Niż stać i tylko mlaskać
Lepiej czasem mocno przytulić
Niż się nad niemocą rozczulić
Lepiej mówić prawdę o problemie
Niż udawać że lew w tobie drzemie
Lepiej mówić otwarcie
Niż dopiero gdy zwarcie
Lepiej żebym pecha miała
Niż niemotę pokochała
Lepiej wierzyć w marzenia
Niż dumać że ktoś nie docenia
Lepiej być leniem co za nic się nie bierze
Niż takim, co źle robi ale w dobrej wierze
Lepiej być naiwną owieczką – co nie beczy
Niż cwaniakiem co myślał – że zna się na rzeczy
Lepiej optymizmem tryskać
Niż przez jęki litość zyskać
Lepszy jest uśmiech co innych raduje
Niż wieczny grymas co humor psuje
Lepiej czytać całe ranki
Niż zanudzać koleżanki
Lepiej głupstwem ludzi śmieszyć
Niż swą pychą diabła cieszyć
Lepiej już nie pisać wcale
Niż snuć wątki o banale
Lepiej gdy coś nie wypali
Niż z głupotą gnać na fali
Lepiej tańczyć przy muzyce
Niż zatruwać innym życie
Mieszkańcy regionu łódzkiego w czasie pandemii
Publikacja Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi, przygotowała ciekawą pozycję, złożoną z tekstów nadesłanych przez łodzian, która daje wiele do myślenia, zwłaszcza o relacjach międzyludzkich. Mówi o nowym spojrzeniu w trudnym czasie ostatnich miesięcy, kiedy walczymy z wirusem. Zachęcam do lektury na stronie:
https://www.wbp.lodz.pl/aktualnoci/spotkania-sesje/2930-odzianie-w-czasach-zarazy-kronika-epidemii-koronawirusa.html
Jaki człowiek , taki świat
Słowo człowiek brzmiało dumnie
Okazało się zbyt szumnie
Z nim kontakty gorycz wnoszą
Złe instynkty się panoszą
Prócz zawiści i oszustwa
Plotek i pomówień mnóstwa
Nic nie wniósł do społeczności
A jedynie brak godności
Wielu dzisiaj jest symbolem
Tego co nazwiemy dołem
Za pieniądze zrobią wszystko
Nawet gdy upadną nisko
Ważni ci co wciąż im dają
Za nic autorytet mają
Stanowiska i pieniądze
Niepohamowane żądze
To nie nowość lecz w tej skali
Świat pomału się zawali
Brak szacunku do innego
To dziś stan bytu ziemskiego